Lubię, jak mój dom wypełnia zapach drożdżowego ciasta. Odczuwam wielką przyjemność zagniatając ciasto, choć nie lubię babrania, zanim składniki się połączą. Dlatego też wrzucam wszystko do miksera, wyrabiam chwilę a następnie znęcam się nad ciastem na blacie. Ta słabość jest bez wątpienia dziedziczna, bo gdy tylko Laila usłyszy dźwięk miksera, stoi z zakasanymi rękawami i czeka na swój kawał ciasta:-) Domowe pieczywo nie ma sobie równych. Nawet takie najzwyklejsze bułeczki drożdżowe. Robię je bardzo często, smakują dobrze nawet kilka dni, choć zazwyczaj znikają pierwszego dnia. Składniki sypię "na oko" ale mniej-więcej tak:
0,5kg mąki pszennej
300 ml wody
100 ml ciepłego mleka
łyżka stopionego masła
po 2 łyżeczki soli i cukru
paczuszka drożdży suchych
2-3 łyżki otrębów pszennych lub owsianych
Wszystkie składniki wyrabiam dokładnie, przykywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce. Gdy ciasto podwoi swoją objętość formuję bułeczki. Ręce smaruję oliwą z oliwek, to bardzo ułatwia sprawę. Posypuję kminkiem, makiem, czarnuszką lub sezamem. Następnie wkładam je do piekarnika i włączam go na minimum (50st) Po 15 minutach zwiększam temp. do 200st. Po 5 min. spryskuję piekarnik wodą i piekę, aż bułki będą zarumienione. Po upieczeniu przekładam je do bawełnianego woreczka i pozwalam odpocząć chwile.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz