Sos biały:
wtorek, 1 czerwca 2010
Kurczak w białym sosie
Prawie za każdym razem, gdy gotuję rosół, na drugie danie robię ryż i biały sos wg przepisu mojej ukochanej teściowej (zmodyfikowany lekuchno z pomocą starego wydania "Kuchni polskiej"). Jadłam to po raz pierwszy kilkanaście lat temu, podczas wizyty w domu moich teściów i potem wiele razy przy okazji różnych uroczystości i jestem wielką fanką. Nie ma chyba kaszubskiego wesela bez tego smakołyku. Kilka lat temu spróbowałam zrobic sos samodzielnie, czym baaardzo uszczęśliwiłam męża. I mogę nieskromnie powiedzieć, że od pierwszego strzału byłam bardzo blisko ideału. Czego nie można powiedzieć o moim rosole. Daleko mu do rosołu mojej kochanej babci czy teściowej. Niestety... Obie odeszły nagle i zabrały ze sobą setki bezcennych przepisów i kuchennych tajemnic... Jaka szkoda, że nie pisały bloga:-(
Na łyżce masła (aby zwiększyć jego możliwości grzewcze dodaję kilka kropel oleju) smażę na złoty kolor pół cebuli drobno pokrojonej. Posypuję łyżką mąki i trzymam na wolnym ogniu 2-3 minuty. Dolewam kilka chochelek czystego rosołu i mieszam trzepaczką. Gdy sos zgęstnieje przecedzam przez sito. Dosypuję sporą garść rodzynek i płatki migdałowe. W rondelku robię jasny karmel z łyżki cukru i kilku kropel wody. Dodaję do sosu razem z sokiem z cytryny. Cała sztuka polega teraz na wyczuciu balansu między smakiem kwaśnym i słodkim (przyznaję bez bicia, że najlepszy efekt uzyskuję, jak podpieram się odrobiną kwasku cytrynowego) Ot, cała tajemnica sosu. Do tego biały ryż ugotowany na sypko i kurczak z rosołu. Marchewka z groszkiem dopełnia całość. Mniam...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz