piątek, 2 listopada 2018

Kapusta kiszona

Na obczyznie najbardziej smakuje to, co najtrudniej zdobyc. Do produktow deficytowych zdecydowanie nalezy kapusta kiszona. W tym roku pokusilam sie o pierwsza wlasna beczke. Co prawda kapusta mojej Babci byla o niebo lepsza, kiszona w prawdziwej debowej beczce, z jablkami kiszonymi w calosci dla ukochanej wnusi (mniaaaaaaam) ale moja tez wyszla pyszna, kwasna jak cholera, taka jaka lubie najbardziej.
Beczka debowa jest nie do zdobycia, wiec zakupilam plastikowa ale z atestetem spozywczym przeznaczona do domowego wina.

Mialam:
20kg bialej kapusty
2kg marchwi
gruba sol morska


Kapuste drobno poszatkowalam, wymieszalam z marchewka tarta na grubych oczkach.
Ukladalam warstwami w beczce solac obficie kazda warstwe.
Gdy beczka byla pelna zapakowalam slodkie... stopki mojej corci w woreczki foliowe, wlaczylam glosna muze i Laila tanczyla i skakala w beczce dobre pol godziny:)
Przykrylam kapuste talerzem a ten przygniotlam najwiekszym kamieniem z ogrodu (wyszorowanym i wygotowanym wczesniej) Tak kapusta stala sobie w kuchni 3 dni, az puscila sporo soku. Wazne jest, aby po trzech dniach kilka razy przebic kapuste do samego dna dlugim kijem w celu odgazowania. Nie bedzie wtedy gorzka po ukiszeniu. Ponownie przycisnac kamieniem (sok powinien przykryc dokladnie wierzchnia warstwe) i odstawic w zimne miesce (u mnie strych) na minimum 3 tygodnie. Moja stala na strychu 2 miesiace, bo balam sie zagladac do beczki:&
Wczoraj ugotowalam ogromny gar bigosu, pojutrze zaczne produkcje pierogow na swieta a w miedzyczasie podjadam kapuche garsciami popijajac wykrzywiajacy gebe sokiem.
Jestem z siebie dumna!

Brak komentarzy: