Dotarło do mnie ostatnio, że sto lat nie robiłam zupy owocowej. Laila chyba w ogóle nigdy jej nie jadła, Kornel nie pamiętał, że jadł. Strasznie ograbiłam moje dzieci z jednego z najlepszych smaków dzieciństwa. Prosta, letnia zupa (choć to szumna nazwa, to taki kompot, przecież) Roboty tyle, co przy kanapce z serem. Moja Babcia gotowała mi ją bardzo często. Zrobiłam więc z ostatnich w tym roku truskawek:( Dzieci pokochały miłością bezgraniczną a ja obiecałam, że będe robiła częściej.
Gotujemy wodę z cukrem waniliowym (dodałam po kawałku wanilii i imbiru, choć to na pewno nie babcina kombinacja... wątpie, czy Babcia w ogóle wiedziała, co to imbir, a i tak gotowała wybornie. Mimo to imbir pasuje tu całkiem-całkiem) Wrzucamy umyte truskawki, gotujemy chwilkę (na tym etapie można zmiksować) zaklepujemy smietanką z odrobiną mąki ziemniaczanej i serwujemy z makaronem.
4 komentarze:
przepysznie! strasznie lubię te zupy :)
pozdrawiam,
Paula
Pamiętam doskonale zupę owocową z przedszkola, wtedy smakowała wyśmienicie, ale domowej "owocówki" nigdy nie polubiłam. Spróbuję Twojego przepisu, może posmakuje mi znowu.. Pozdrawiam!
Zupa owocowa to koszmar mojego dzieciństwa, zupełnie nie wiem dlaczego :(
Obecnie czasami lubię zjeść zupę owocową z jabłkami, ale bez makaronu.
nigdy nie jadłam, też czuję się ograbiona :) będę musiała nadrobić tą stratę :)
Prześlij komentarz